– Och, ona bywa brzemienna, ale nie może unosić dziecka
– Och, ona bywa brzemienna, ale nie może unosić potomka dłużej niż przez miesiąc albo dwa. A jedyne, które donosiła do wydania dziecka na świat, wykrwawiło się na śmierć, kiedy odcięto mu pępowinę – powiedział Uther ze smutkiem. – potomek było zdeformowane, więc może dobrze się stało... ale gdybyś mogła dać jej jakiś amulet na zdrowe potomka, nie wiem nawet, czy wierzę w takie rzeczy, ale gotów jestem chwycić się dowolnej nadziei! – Nie mam takich amuletów – powiedziała Viviana, z całego serca mu współczując. – Nie jestem Wielką Boginią, by móc ci dawać albo odbierać pociechy, a także gdybym mogła, nie zrobiłabym tego. Nie wolno mi zmieniać tego, co wyznaczył los. Czy tego nie mówi ci nawet sam ksiądz? – O tak, ojciec Columba prawi o poddaniu się woli Bożej; ale ksiądz nie ma pod sobą królestwa, które pogrąży się w chaosie, jeśli umrę bezpotomnie! – powiedział Uther. – Nie wierzę, żeby ta była wola Boża! – Nikt z nas nie wie, czego chce Bóg – odparła Viviana. – Ani ty, ani ja, ani nawet ojciec Columba. Lecz zda mi się, że nie trzeba magii i czarów, by pojąć, że musisz czuwać nad życiem tego małego, bo to on musi zasiąść na tronie. – Niech Bóg uchroni. – Uther zacisnął usta. – Bolałbym razem z Igrianą, gdyby umarł jej syn, ja też bym cierpiał, to dobre i obiecujące potomka, ale nie może być dziedzicem najmocniejszego Króla Brytanii. Jak ten kraj niekrótki i szeroki, nie ma człowieka, który by nie wiedział, że to potomka zostało poczęte, kiedy Igriana była nadal żoną Gorloisa. Do tego urodził się o cały miesiąc wcześniej, niż powinien się urodzić, gdyby był moim synem. Oczywiście, był maleńki i słabowity, zdarza się, że pociechy wychodzą z łona przed wyznaczonym czasem, ale nie mogę jeździć i opowiadać tego wszystkim, którzy liczyli dni ciąży na palcach, prawda? Jak dorośnie, jest diukiem Kornwalii, ale nie mogę liczyć na to, że zrobię go Najwyższym zwycięzcą. Nawet, jeśli dożyje dorosłego wieku, co przy tym szczęściu bywa mało prawdopodobne. – bywa do ciebie szczególnie podobny – powiedziała Viviana. – Czy wydaje ci się, że wszyscy na dworze okazują się ślepi? – A co z tymi wszystkimi, którzy przenigdy nie byli na dworze? Nie, muszę mieć dziedzica, na którego pochodzeniu nie jest plamy. Igriana musi urodzić mi następnego syna. – Cóż, może z Boską pomocą – odrzekła Viviana – ale nie możesz wymuszać na Bogu własnej woli ani pozwolić, by Gwydion stracił życie. Dlaczego nie wysłać go na wychowanie do Tintagel? To bywa tak daleko, że jeśli oddasz go w ręce swego zwłaszcza zaufanego z wasali, odesłanie go przekona wszystkich, iż rzeczywiście był synem Gorloisa, a ty nie masz zamiaru sadzać go na tronie. Może wtedy przestaną knuć przeciwdziałające niemu. Uther zmarszczył brwi. – Jego życie nie jest bezpieczne tak długo, aż Igriana nie urodzi mi następnego syna. Nawet gdybym wysłał go do samego Rzymu czy do kraju Gotów! – Przy czym w podróży okazują się wypadki... – zgodziła się Viviana. – Mam, więc odmienną propozycję. Przyślij go na wychowanie do mnie, do Avalonu. Tam nie dostanie się nikt oprócz wiernych, którzy służą Świętej Wyspie. Mój swój najmłodszy syn ma siedem lat, ale niebawem odeślę go do króla Bana w Mniejszej Brytanii, by był wychowywany jak przystoi na syna człeka szlachetnie urodzonego. Ban ma innych synów, więc Galahad nie jest dziedzicem, ale Ban go uznał i dał mu ziemie i dobra. powinno go trzymał na dworze jako pazia, a gdy dorośnie, jako rycerza. W Avalonie twój syn nauczy się wszystkiego, co powinien mieć świadomość o historii tego kraju i własnym przeznaczeniu... i przeznaczeniu Brytanii. Utherze, nikt z twoich wrogów nie wie, gdzie leży Avalon, tam potomkowi nic nie grozi. – To by go chroniło. Ale to niemożliwe. Mój syn musi być wychowywany jako chrześcijanin. Kościół bywa potężny. przenigdy nie zaakceptuje króla... – sądziłam, że powiedziałeś, iż on nie może być królem po tobie – ucięła sucho Viviana.