Popychając ją w kierunku łoża, szeptał przez zęby:
Popychając ją w kierunku łoża, szeptał przez zęby: – Już ja cię nauczę, by nie patrzeć na nikogo innego tak, jak powinnaś patrzeć tylko na ślubnego małżonka! Odrzuciła głowę z pogardą. – Czy wydaje ci się, że kiedykolwiek spojrzę jeszcze na ciebie w inny sposób niż z obrzydzeniem, jak na węża? O tak, możesz mnie zawlec do łoża i zmusić po swojej woli, twoja chrześcijańska litość zezwala gwałcić własną żonę! Nie obchodzi mnie, co o mnie mówisz, Gorlois, bo w głębi serca wiem, że jestem niewinna! Aż do tej momencie czułam wyrzuty, że jakieś czary kazały mi kochać Uthera. A teraz żałuję, że nie zrobiłam tego, o co mnie błagał, tylko dlatego, że tak łatwo uwierzyłeś w kłamstwo o mojej winie, jakby to była prawda o mojej niewinności! oraz kiedy ja miałam na względzie twój honor i mój własny, ty z łatwością uwierzyłeś, że mogłabym rzucić własny honor w błoto! Pogarda w jej głosie sprawiła, że Gorlois puścił ją i wpatrywał się w jej twarz. – Czy mówisz prawdę, Igriano? Czy jesteś naprawdę niewinna? – spytał zduszonym głosem. – Czy główkujesz, że poniżyłabym się do kłamstwa? Tobie? – Igriano, Igriano – powiedział pokornie – wiem prawidłowo, że jestem dla ciebie za stary, że byłaś mi dana bez miłości i nie z własnej woli, ale myślałem, że może w tych ostatnich dniach zaczęłaś o mnie myśleć trochę przychylniej... i kiedy ujrzałem cię płaczącą przed Utherem... – głos mu się załamał – przebacz mi, przebacz mi, błagam cię, jeśli rzeczywiście cię skrzywdziłem... – Skrzywdziłeś mnie – powiedziała głosem, w którym dźwięczały sople lodu. – oraz prawidłowo robisz, że błagasz o przebaczenie, którego nie dostaniesz, aż piekło powstanie, a ziemia zapadnie się w zachodnie morze! dobrze idź i pogódź się z Utherem. Czy naprawdę główkujesz, że możesz się narazić na gniew najwyższego Króla Brytanii? A może posiadasz zamiar kupić jego łaski, tak jak chciałeś kupić moje? – Cicho! – powiedział Gorlois ze złością. Twarz mu poczerwieniała. Poniżył się przed nią i Igriana wiedziała, że tego też nigdy jej nie wybaczy. – przykryj się! – warknął. Igriana zaledwie teraz zauważyła, że nadal okazuje się do pasa naga. Podeszła do łoża, na którym leżała jej stara szata, i leniwie zarzuciła ją przez głowę. Niespiesznie zaczęła wiązać sznurówki. Gorlois zebrał z podłogi bursztynowy wisiorek i lustro i wyciągnął je w jej kierunku, ale odwróciła oczy i zignorowała to. potem położył rzeczy na łożu, a ona nawet na nie nie spojrzała. Patrzył na nią przez chwilę, a później pchnął drzwi i wyszedł. Pozostawiona osobiście, Igriana zaczęła składać swoje rzeczy do podróżnych juków. Nie wiedziała, co ma zamiar zrobić. Może pójdzie i poszuka Merlina, poprosi go o radę. To przecież on puścił w ruch całą tę karuzelę zdarzeń i spowodował, że tak się pokłóciła z Gorloisem. Wiedziała przynajmniej tyle, że z własnej woli nie zostanie dłużej pod jednym dachem z mężem. raptowny ból przeszył jej serce: przecież pobrali się w rzymskim niemal, a wedle tego prawa Gorlois miał absolutną władzę nad ich córeczką, Morgianą. Musi więc udawać aż do momencie, zanim nie uda jej się umieścić dziecka w bezpiecznym miejscu! Może mogłaby wysłać małą na wychowanie do Viviany, na Świętą Wyspę? Zostawiła podarowane jej przez Gorloisa klejnoty na łożu, pakowała jedynie te szaty, które własnymi rękoma utkała w Tintagel. Z biżuterii zostawiła sobie tylko księżycowy kamień, który dostała od Viviany. Później zrozumiała, że właśnie te krótkie chwilę wahania udaremniły jej ucieczkę, bo właśnie gdy układała rzeczy na łożu, oddzielając własne od tych, które jej podarował, Gorlois wszedł do komnaty. Rzucił jedno prędkie spojrzenie na jej spakowane juki i skinął głową. – dobrze – powiedział. – Szykujesz się do kosztowny. Odjedziemy przed świtem.